Pewnego razu, gdy Antoni był pogrążony w modlitwie, hrabia obchodził swoją obszerną siedzibę i znalazł się właśnie w pobliżu jego pokoiku. Wiedziony ciekawością, zajrzał do niej przez okno i zobaczył w ramionach świętego „dziecię niezrównanej piękności, przepełnione radością i szczęściem". Antoni tulił je do piersi i wpatrywał się w nie w ekstazie.
Tiso zapatrzył się w tę scenę, pytając sam siebie, skąd mogło się tam wziąć dzieciątko. Domyślił się jednak szybko, że Dziecięciem tym był Pan Jezus. Pan objawił też zaraz Antoniemu, że gospodarz go obserwuje.
Po modlitwie, Antoni zwrócił się do hrabiego z prośbą, aby nikomu nie mówił o cudownym zdarzeniu. A fakt, że i jemu dane było szczęście oglądania niebiańskiego zjawiska, świadczy o tym, że był tego godny. Dopiero po śmierci Antoniego gospodarz ze wzruszeniem opowiedział o zdarzeniu.